niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 1

Kiedy beztrosko błądziłam umysłem we śnie,pokój wypełniły promienie słoneczne i zapach spalenizny.
Zawsze źle znosiłam poranki,najbardziej wtedy gdy dnia poprzedniego pokłóciłam się z moja siostrą i ona nazmyślała na mnie tacie.Z chęcią spała bym dzisiaj do wieczora,no ale muszę wstać bo i tak wcześniej czy później obudziła by mnie siostra.Podniosłam się do pozycji siedzącej i powoli bez pośpiechu otworzyłam powieki.Momentalnie słońce wdarło się pomiędzy moje długie rzęsy.Wykrzywiłam usta w grymas i przetarłam oczy.Wyszłam spod kołdry i stanęłam na mięciutkim dywanie,przeciągnęłam się i ziewnęłam.Życie doprowadzi mnie kiedyś do krańca wytrzymałości-powiedziałam sobie w myślach.Po czym powoli skierowałam się do brązowych drzwi oddzielających mój pokój od łazienki.Stanęłam przy marmurowej umywalce,nad którym wisiało duże lustro.Przejrzałam się i związałam włosy w koka u szczycie głowy.Po czym zsunęłam z siebie moja piżamę-składająca się z  za dużej bluzki z krótkim rękawem i majtek.Powolnym krokiem zaczęłam kierować się pod prysznic.Po ok.2 min. byłam już w czasie upajającego a zarazem szybkiego prysznica.Po dokładnym umyciu każdej części mojego ciała,owinęłam się puchatym ręcznikiem i wyszłam z kabiny.Znowu znalazłam się przy umywalce i umyłam zęby.Wyszłam z łazienki i nie dało się zauważyć pewnej rzeczy.Tą rzeczą była moja siostra a konkretnie jej brak.Zawsze rano po porannej toalecie widzę ja w pokoju rozmawiającą przez mój telefon,lecz dzisiaj jej nie było.Westchnęłam głęboko i podeszłam do mojej kawowej szafy która idealnie grała z jaśniejszymi od niej ścianami i łóżkiem z białą pościelą.Stanęłam naprzeciw i sięgnęłam do półek,wyjęłam szarą bluzkę na ramiączkach z napisem ,,I <3 NY" oraz krótkie spodenki a włosy zostawiłam związane.Po ubraniu się postanowiłam zjeść śniadanie.Zeszłam no sam dół schodów i rozejrzałam się w koło.Ani śladu mojej siostry a co dopiero ojca który mimo swojego bezrobocia siedział w domu i oglądał TV,a dzisiaj nic pustak w całym domu.Może to i lepiej przynajmniej o jedną kłótnie mniej w życiorysie.Tak jak stałam u stóp schodów tak ruszyłam do kuchni.Podeszłam do lodówki i wyjęłam sobie sok pomarańczowy,który później nalałam sobie do szklanki.Oparłszy się o blat myślałam nad tym gdzie podziała się moja ,,ukochana" rodzinka.Spojrzałam na zegarek nad wejściem do kuchni wskazywał...Boże...13:40,aż tak późno-nie dziwne że ich nie ma.Koło lodówki wisiał kalendarz spojrzałam 25 sierpień...ehhh...poniedziałek,niedługo rok szkolny,ale jeszcze nie dzisiaj.Nagle usłyszałam bardzo cicho grająca moją ulubioną piosenkę Sigmy-Nobady to love.Zorientowałam się że to mój telefon i wystartowałam jak oparzona zostawiając szklankę na blacie i biegnąc do pokoju w którym na półce przy łóżku leży mój telefon.Po kilku sekundach znalazłam się przy nim i odebrałam-dzwoniła moja BF Wiktoria.Odebrałam a ona zaczęła nawijać.


2 komentarze: